


Jeśli myślisz, że bajki o księżniczkach i smokach to już przeszłość, to znaczy, że nigdy nie byłeś w Tallinie. Stolica Estonii to miasto, gdzie gotyckie wieże, brukowane uliczki i mury obronne wyglądają jak żywcem wyjęte z RPG-a – tylko że zamiast smoka spotkasz tam baristę robiącego latte z mlekiem owsianym.
Tallin to jedna z najlepiej zachowanych średniowiecznych starówek w Europie – serio, można się tu zgubić i cofnąć w czasie bez maszyny czasu. Ale uwaga: zaraz za rogiem znajdziesz coworking z superszybkim internetem i food trucka z ramenem. Estonia to przecież cyfrowa potęga! Tu e-obwatelstwo dostaje się szybciej niż pizza na dowóz.
Co warto zobaczyć? Starówkę z widokiem z Toompea (idealne na Insta), basztę Gruba Małgorzata (wcale nie taka gruba) i hipsterską dzielnicę Telliskivi – czyli opuszczone fabryki zamienione w galerie sztuki, knajpki i miejsca, gdzie za piwo zapłacisz więcej niż za bilet autobusowy.
Jesli dalej nie wiesz to: Tallin to takie połączenie Gry o Tron, Google Workspace i trochę Skandynawii, ale taniej. Idealne miejsce, jeśli chcesz poczuć średniowieczny klimat, ale bez rezygnacji z Wi-Fi.